Krzysztof Włodarczyk zmierzy się w sobotę w Rzeszowie z Olanrewaju Durodolą. Dla obu to walka o być albo nie być.
W przypadku Diablo nie chcę nic mówić, żeby nie być nudny. To, co prognozuję nie zawsze się sprawdza. Ta walka na pewno jest ważna i trudna dla obu pięściarzy, bo obaj mieli ostatnio pod górkę – mówi trener Fiodor Łapin przed sobotnim pojedynkiem Krzysztofa Włodarczyka z Nigeryjczykiem Olanrewaju Durodolą. Panowie spotkają się w Rzeszowie. We wtorek obaj pokazali się podczas otwartego treningu w gymie grupy KnockOut Promotions.
Najpierw pojawił się Włodarczyk. Uśmiechnięty, ale i skupiony. Były mistrz świata IBF i WBC w kategorii junior ciężkiej doskonale wie, że jego czas powoli się kończy. A jeśli marzy, że jeszcze spotka go coś wielkiego, musi wygrać. - Myślę, że jestem w dobrej formie, całe przygotowania minęły bez poważniejszych kontuzji, a to już coś - mówi ostrożnie Diablo. Wie, z kim się spotka. Durudola to pięściarz, którego walki bardzo rzadko kończą się werdyktem sędziów. W zawodowym ringu był 32 raz i tylko trzykrotnie dotrwał z rywalem do ostatniego gongu. 25 z 27 wygranych to zwycięstwa przed czasem, ale i sam aż cztery razy przegrywał przez nokaut (łącznie ma pięć porażek). Nigeryjczyk zasłynął przede wszystkim efektowną wygraną z niepokonanym wówczas Dimitrijem Kudriaszowem, którego pokonał w Rosji.
- Wiem, kim jest Włodarczyk, ale jestem gotowy. Polak bije mocno, ale i mnie nie brak siły. Lepiej niech on będzie gotowy na mocne ciosy, bo kiedy tylko pojawi się okazja, znokautuję go. To będzie brutalna walka - powiedział Durudola.